Czytanie "Wzgórza psów" Jakuba Żulczyka (Świat Książki 2025) po obejrzeniu serialu to doświadczenie osobliwe. Z jednej strony zna się już bieg zdarzeń, czuje się, że wie się, kto co zrobił i jak to się skończy. Z drugiej — to właśnie ten dystans pozwala w pełni zobaczyć, jak bardzo Żulczyk jest pisarzem języka, a nie fabuły. I chyba dlatego tę książkę czytałem długo, niemal od maja — nie z braku zainteresowania, ale z potrzeby zanurzenia się w niej na własnych warunkach, z pominięciem rytmu narzuconego przez ekranizację.
Serial, choć klimatyczny i dobrze zagrany, działa skrótem — pokazuje zbrodnię i jej konsekwencje, ale nie pozwala długo pobyć w środku tej dusznej, gnijącej atmosfery prowincjonalnego miasteczka. Żulczyk daje to z nawiązką.