Tym razem obejrzałem Wirus X (USA 2010). Stary pomysł, stare numery, a ogląda się z przyjemnością. O ile oczywiście nie będziemy zwracać uwagi na oczywiste banały (ale który fanatyk horroru na nie by zwracał uwagę). Naszymi bohaterami są tym razem naukowcy, którzy nieświadomi prawdziwego celu swojej pracy badają niebezpieczny wirus. Twórcy filmu nazwali go, no, no... jak myślicie? NIESPODZIANKA! H1N1! Nasi naukowcy więc myślą, że szukają szczepionki na niebezpieczne mutacje wirusa, ale nadzorujący badania lekarz wie, że chodzi o wyhodowanie takiej odmiany wirusa, który będzie mógł zabić jak najwięcej ludzi.
Dlaczego się decyduje na tak makabryczne badania? Dla pieniędzy? Cholera go wie... Pewnego dnia praca naukowców jednak zostanie przerwana - kobiecie, na które przeprowadzane są doświadczenia ucieka z izolatki i zaraża niemal całą ekipę. Niemal...
Film wyreżyserował debiutant Ryan Steven Harris, a scenariusz napisał wspólnie z doświadczonym Jeremiahem Campbell (Tower of Blood, The Witch's Sabbath, Curse of Pirate Death, Curse of Lizzie Borden 1 i 2, Blood Legend, Gothic Vampires from Hell, Attitude for Destruction, Reptisaurus, Sawblade, Deadle Little Christmas).
W filmie grają m.in.:
Jai Day
Sybil Danning (Meteor, Mordercza noc, Przygody Herkulesa, Skowyt 2, Grobowiec, Amazonki z księżyca, Halloween)
Dylan Vox (Megarekin kontra krokozaurus, Aliens vs. Avatars, Vampire boys, Bitwa o Los Angeles, Podwodna bestia)
Joe Zaso (Alien Agenda, Rage of the Werewolf, Demonium, Darknes Suurrounds Roberta, Demon Resurrection, She wolf rising)
Kyra Groves (Egzorcyzm, Skin walker)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz