Co to było za przeżycie! Najpierw grupa metalowców (fanów takiego rodzaju muzyki - metalu) przyzywa demona, a później walczy z nim. Ze zdumienia oglądałem z otwartymi ustami film Deathgasm (Nowa Zelandia 2015) niemal do końca 8-)
Czemu ze zdumieniem? Bo profil facebookowy Horrorshow - jarają mnie horrory umieścił ten film na czwartym miejscu najlepszych horrorów ubiegłego roku! Na szczęście w uzasadnieniu napisał, że to horror-komedia 8-) I tak go potraktowałem!
Krew się leje w tym filmie strumieniami. Nie może być jednak inaczej gdy małoletni metalowiec Brodie (Milo Cawthorne - Blood Punch) trafia do rodziny swojego religijnego wuja Alberta (Colin Moy), a w szkole zaczynają się niemal natychmiast prześladowania, w których przoduje kuzyn Brodiego.
Kiedy więc podczas odwiedzin domu rzekomo nieżyjącej legendy muzyki heavy metalowej Rikki'ego Daggersa (Stephen Ure - znany m.in. z trylogii Hobbita i Władcy pierścienia, Opowieści z Narnii, ale także z Istoty doskonałej), w jego ręce wpada Czarny Hymn, którego zagranie ma pomóc w przywołaniu demonów - wykorzystuje tę szansę grając z szatańskie nuty z kumplami z zespołu metalowego - właśnie Deathgasm. Mieszkańców miasteczka opanowują demony i rozpoczyna się krwawa jatka. Krew bryzga strumieniami, wnętrzości wypływają, a na litość nie mogą nawet liczyć... penisy zaatakowane kosiarką do trawy. Czyli wszystko to czego miłośnicy gore oczekują - znajdą w tym filmie.
Deathgasm wyreżyserował i scenariusz napisał znany ze współpracy z Peterem Jacksonem (Martwica mózgu, ale i Hobbit i Władca Pierścieni) Jason Howden właściwie debiutujący w roli reżysera. I od razu debiutem, który ma być hołdem dla Petera Jacksona i Sama Raimiego (twórca słynnego Martwego zła). Pytanie co dalej zrobi? Zacznie tworzyć własne horrory, czy dalej będzie kręcił filmy gore, jak jego mistrzowie, ale już jako naśladowca...
Czemu ze zdumieniem? Bo profil facebookowy Horrorshow - jarają mnie horrory umieścił ten film na czwartym miejscu najlepszych horrorów ubiegłego roku! Na szczęście w uzasadnieniu napisał, że to horror-komedia 8-) I tak go potraktowałem!
Krew się leje w tym filmie strumieniami. Nie może być jednak inaczej gdy małoletni metalowiec Brodie (Milo Cawthorne - Blood Punch) trafia do rodziny swojego religijnego wuja Alberta (Colin Moy), a w szkole zaczynają się niemal natychmiast prześladowania, w których przoduje kuzyn Brodiego.
Kiedy więc podczas odwiedzin domu rzekomo nieżyjącej legendy muzyki heavy metalowej Rikki'ego Daggersa (Stephen Ure - znany m.in. z trylogii Hobbita i Władcy pierścienia, Opowieści z Narnii, ale także z Istoty doskonałej), w jego ręce wpada Czarny Hymn, którego zagranie ma pomóc w przywołaniu demonów - wykorzystuje tę szansę grając z szatańskie nuty z kumplami z zespołu metalowego - właśnie Deathgasm. Mieszkańców miasteczka opanowują demony i rozpoczyna się krwawa jatka. Krew bryzga strumieniami, wnętrzości wypływają, a na litość nie mogą nawet liczyć... penisy zaatakowane kosiarką do trawy. Czyli wszystko to czego miłośnicy gore oczekują - znajdą w tym filmie.
Deathgasm wyreżyserował i scenariusz napisał znany ze współpracy z Peterem Jacksonem (Martwica mózgu, ale i Hobbit i Władca Pierścieni) Jason Howden właściwie debiutujący w roli reżysera. I od razu debiutem, który ma być hołdem dla Petera Jacksona i Sama Raimiego (twórca słynnego Martwego zła). Pytanie co dalej zrobi? Zacznie tworzyć własne horrory, czy dalej będzie kręcił filmy gore, jak jego mistrzowie, ale już jako naśladowca...
1 komentarz:
A ja uważam ten film za bardzo przereklamowany i mało zabawny. Byłem raczej zażenowany podczas oglądania i średnio mi przypasił, ale to tylko moje zdanie ;)
Prześlij komentarz