Czerwiec jest dla mnie wyjątkowo zajętym miesiącem, poza pracą i sesją na studiach - EURO 2008, oraz nowy blog poświęcony korupcji w futbolu. To jednak nie przeszkodziło mi by wybrać się do kina na Ruiny. Film podobnie jak książka robi duże wrażenie. Choć książka jest niewątpliwie lepsza.
O książce Scotta Smitha pisałem z entuzjazmem kilka miesięcy temu. Na film czekałem więc z niecierpliwością. I nie rozczarował, choć to częste odczucie po obejrzeniu filmowej adaptacji horroru.
Film opowiada o czwórce Amerykanów, którzy wyjechali na wakacje do Meksyku. Tam napotkany Niemiec proponuje im wyprawę na teren tajemniczych wykopalisk budowli Majów. Miał się tam, bowiem wybrać brat Europejczyka z poznaną tam panią archeolog.
Film opowiada o czwórce Amerykanów, którzy wyjechali na wakacje do Meksyku. Tam napotkany Niemiec proponuje im wyprawę na teren tajemniczych wykopalisk budowli Majów. Miał się tam, bowiem wybrać brat Europejczyka z poznaną tam panią archeolog.