Sceptycznie podchodzę do filmów granych na kanałach typu AMC, ale i tam zdarzają się perełki, a ostatnio coraz częściej zdarzają się dobre, głośne w dawnych latach produkcje. Nie mam żadnych oczekiwań po filmach, o których nic nie wiem, tytuły nic mi nie mówią. Tak było z "400 Days" (USA 2015), ale o dziwo, film nawet mi się spodobał!
Za wiele o filmie Matta Ostermana (Phasma Ex Machina, Hover) nie chce pisać żeby Wam nie zepsuć oglądania, w tym przypadku, bowiem spojlerowanie może zepsuć całą zabawę. Mówiąc czy raczej pisząc oględnie jest to historia czwórki kandydatów na kosmonautów, którzy aby potwierdzić swoją przydatność do udziału w locie w kosmos, muszą spędzić 400 dni w przygotowanej specjalnie kapsule, która pozwala na udział w symulacji takiej misji.
Ma ona przygotować kosmonautów do psychologicznych skutków tak długiej misji. Początkowo wszystko przebiega według planów, chociaż atmosfera jest gęsta, bo kapitan załogi - Theo (Brandon Routh - Arrow, Czy się boisz ciemności, Superman: Powrót, Legends of Tomorrow) jest świeżo po rozstaniu z Emily (Caity Lotz - Arrow, Legends of Tomorrow, Maszyna, Nadprzyrodzony pakt 2, Pakt, Dolina nieumarłych) - inną kandydatką do prawdziwej misji kosmicznej, która także bierze udział w symulacji. Początkowo przebiega wszystko planowo, bo później...Film jest bardzo kameralny, większość akcji toczy się na małej przestrzeni z udziałem czterech osób. Ale naprawdę to się ogląda, a później zaczynamy się zastanawiać, co się naprawdę dzieje... Aktorzy nie są najlepsi, ale fabuła to rekompensuje.
Jeżeli znajdziecie ten film w telewizji, to naprawdę polecam Wam obejrzenie tej pozycji!
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz