Akcja toczy się w XVIII wieku, gdzieś w okolicach zamieszkanych przez indiańskie plemię (Komaczów, którym film jest dedykowany?!) Naru (Amber Midthunder - Roswell w Nowym Meksyku, Legion, Deadle Species), jedna z młodych mieszkanek osady chce zostać wojownikiem, jednak jej rodzina uważa, że nie nadaje się do tego.
Wojownikiem ma być jej brat Taabe (Dakota Beavers). Dziewczyna jednak w tajemnicy ćwiczy, aż pewnego dnia podczas polowania na pumę, a później na niedźwiedzia odkrywa, że w pobliżu wioski znajduje się jakiś potężny Łowca (Dane DiLiegro - American Horror Stories, Wyprawa). My już o tym wiemy, bo wcześniej widzieliśmy lądujący statek kosmiczny i wychodzącego kosmicznego potwora, poza tym przecież to film o Predatorze.Ponieważ nikt jej nie wierzy, Naru postanawia zapolować na Predatora. Wydaje się, że nie ma szans, jednak początkowo kosmiczny Łowca ją lekceważy...
Film wyreżyserował Dan Trachtenberg (Cloverfield Lane 10, (Czarne lustro 3. The Boys), a scenariusz napisał Patrick Aison (Miasteczko Wayward Pines). Początkowo trochę przynudza, ale później w miarę jak akcja się rozwija jest coraz ciekawiej, aż w końcu wciąga mocno. Na pewno jest to o wiele ciekawsza produkcja od kilku innych z tej serii. Zwróćcie uwag, że w plemieniu Indian, w XVII wieku, główną rolę odgrywa młoda dziewczyna. Bardzo ciekawe, feministyczne podejście. Co ważne też, to nie Predator jest tu najgroźniejszym przeciwnikiem dla Indian. Są nimi biali przybysze z Europy, którzy są bezlitośni dla tubylców i zwierząt...
Szczególnie mi się spodobały zdjęcia, naprawdę operator zrobił dobrą robotę. Trochę tylko, jak zwykle, mam kłopot ze scenami rozgrywającymi się w nocy, widzę je nie najlepiej. Ale to drobiazg. Naprawdę film warto zobaczyć! Jest w nim nowa jakość, Predator: Prey moim zdaniem plasuje się na trzecim miejscu w cyklu, po pierwszej i drugiej części.
I odpowiedź na pytanie z tytułu - tak, warto zobaczyć!
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz