W czasach, gdy widmo wojny nuklearnej znów nie jest tylko wspomnieniem zimnowojennej gorączki, a rosyjska agresja na Ukrainę wprowadza świat na pole minowe geopolitycznych napięć, film Tony’ego Scotta z 1995 roku nabiera niepokojąco aktualnego znaczenia. "Karmazynowy przypływ” (Crimson Tide USA) nie tylko nie zestarzał się – dziś może uderzyć mocniej niż w dniu premiery.
Zarys fabuły jest niemal klasyczny dla kina lat 90.: amerykański okręt podwodny klasy Ohio – USS Alabama – otrzymuje sprzeczne sygnały w trakcie misji na Pacyfiku. Otrzymuje informacje, z których wynika, że może zostać zmuszony do odpalenia rakiet nuklearnych.