Kick-Ass (USA, Wielka Brytania 2010) to nie horror, a nawet nie sf, ale na pewno warto obejrzeć jeżeli ktoś chce się pobawić i odmóżdżyć. Ale uważajcie bo w mieście pojawiają się nowi super bohaterowie!
Po zalewie Spidermanów, Batmanów, Wspaniałych czwórek, X-menów i wielu, wielu innych bohaterów rodem z komiksów wielu młodych mężczyzn chce zostać także bohaterami. Przynajmniej w USA. Tak właśnie jest z Davem Lizewskim (Aaron Johnson - Iluzjonista, Ch@troom), niedojda, którego zauważają tylko jego dwaj przyjaciele, złodzieje, którzy chcą go okraść, a kompletnie ignorują np. koleżanki ze szkoły. Dave, na co dzień miłośnik komiksów, postanawia rzucić masturbowanie się i zostać superbohaterem o barwnym pseudonimie Kick-Ass.
Nie ma jak parodie horrorów, raz są głupie, raz głupsze, a innym razem nie da się ich oglądać. Porąbanych (Tucker & Dale vs Evil, USA, Kanada 2010) ogląda się natomiast całkiem sympatycznie!
Zaczyna się jak tysiące horrorów. Młodzi ludzie wybierają się na wycieczkę na prowincję. Na stacji benzynowej spotykają podejrzanych typków. To Tucker (Alan Tudyk - Ja, robot, Serenity, Transformers 3) i Dale (Tyler Labine - Sabrina, nastoletnia czarownica, Generation X, Canadian Zombie, Geneza Planety Małp). Wyglądają podejrzanie, ale tak naprawdę mają dobre serce i jadą remontować wymarzony domek letniskowy. Jednak w lesie spotykają się z młodymi wycieczkowiczami - ci biorą ich za zabójców, Tucker i Dale chcą pomóc jednej z dziewczyn, która straciła przytomność skacząc do wody.
Z dużym sceptycyzmem podchodziłem do tego filmu. Nie ukrywam, że The Thing z 1982 to jeden z moich ulubionych filmów SF - świetne dzieło Johna Carpentera.
Mroczny klimat zimowy z pierwszej części i oszczędna muzyka samego reżysera powodowała, że ciary przechodziły po ciele, a jeszcze świetna rola Kurta Russella. Film ten oglądałem wiele razy i za każdym razem robił na mnie niesamowite wrażenie. Dlatego bałem się początkowo kontynuacji, a raczej wprowadzenia do tego filmu. Nowe Coś (The Thing, USA, Kanada 2011) zaczyna się tak sobie, widzimy jadący przez śnieg pojazd z naukowcami. Opowiadają sobie dowcipy, śmieją się, tylko jeden z nich sprawdza coś na ekranie monitora.
O nowej wersji pisałem w maju 2011 (czytaj tutaj), teraz nadarzył się okazja obejrzeć oryginał (Day of the woman USA 1978). Robi większe wrażenie niż "I spite on your grave".
Podobnie jak w nowej wersji młoda kobieta - Jennifer Hill (Camille Keaton) - przyjeżdża na prowincje by napisać książkę. Mieszka w samotnym domu nad jeziorem. Szybko okazuje się, że wpada w oko spotkanym wcześniej na stacji benzynowej młodym mężczyznom - lokalnym rzezimieszkom. W wszystko zaczyna się od wizyty dostawcy jedzenia z miejscowego sklepu.
Gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy. I co? I słabo... Jaki tytuł taki film. Oczywiście jakbym szukał to bym w Kowbojach i kosmitach (Cowboys & Aliens 2011) doszukałbym się plusów, bo przecież mi podobno wszystkie filmu się podobają...
Akcja rozgrywa się gdzieś w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku - czasach dobrze znanych nam z westernów. Są osadnicy, są Indianie, szeryf, ci źli i dobrzy. I... kosmici! Ludziom przyjdzie zmierzyć się z obcymi w walce o przyszłość naszej planety, a pomoże nam wysłanniczka jeszcze innej (trzeciej już) cywilizacji. Po co kosmici przylecieli na ziemię? Po złoto. Ciekawe, prawda? Zamierzają wypompować całe złoto z okolicy, poeksperymentować z ludźmi (by poznać ich słabe strony), odlecieć i wrócić by zabić wszystkich. Ale nie spodziewają się, że ludzie stawią opór.
Marcin Wolski to jeden z barwniejszych pisarzy w Polsce, a czytanie jego powieści sprawia mi zawsze wiele radości. Czyta się je szybko i z przyjemnością.
Pół roku temu pisałem o książce Ewangelia według Heroda, teraz czas na coś starszego. Shorty Wolskiego mają po kilkanaście, a nawet więcej lat i były pisane na zamówienie Polskiego Radia. Młodsi ich nie znają, a starsi pewnie już nie pamiętają. Warto więc sobie odświeżyć. Nie są to typowe horrory - chociaż ostatnia część takie właśnie opowiadania zawiera (m.in. Operacja Herod, Łapiszcze, Wirus, Adventure Expolorer). Warto jednak zdecydowanie przeczytać wszystkie opowiadana - świetną minipowieść Enklawa, intrygującą Budkę numer 7 czy kryminalną Etykę zawodowca. Jeżeli lubicie polskie sf na pewno się nie zawiedziecie.
Skoro druga część (recenzja tutaj) mi się spodobała to czemu nie obejrzeć od razu trzeciej? Myśli wprowadziłem w czyn i niedzielny poranek przeznaczyłem na oglądanie Hotelu zła 3 (Fritt Wilt III Norwegia 2010).
Kiedy twórcy horroru nie mają pomysłu jak kontynuować swój cykl lub sami zamykają sobie drogę zabijając wszystkich swoich bohaterów i nie dając sobie szansy na ciąg dalszy, a nie są na tyle bezczelni (lub pomysłowi) by wymyślić coś tłumaczącego ciągnięcie danego tematu, to najczęściej cofają się lub nakręcają starą wersję jakiegoś hita (Halloween, Omen, Wzgórza mają oczy, Masakra teksańską piłą mechaniczną itd ....). I na to zdecydowali się reżyser Mikkel Braenne Sandemose i scenarzyści: Peter Fuglerud i Lars Gudmestand.
Pierwsza część Hotelu Zła, oglądana na Festiwalu Horrorów w 2007, zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Był to jeden z lepszych filmów 2007. Dodatkowo jeszcze w kinie sprawiał bardzo mroczne wrażenie.
Drugą część (Fritt Vilt II Norwegia 2008) jakoś wcześniej przegapiłem. Ale teraz była okazja obejrzeć ten film i muszę przyznać, że nie jest źle.Naprawdę godna kontynuacja pierwszej części. Akcja rozpoczyna się po przewiezieniu młodej kobiety Jannicke, która jako jedyna przeżyła masakrę w górskim, opuszczonym hotelu Jotunheimen, trafia do szpitala. Policjanci znajdują ciała jej przyjaciół, z którymi wybrała się na narty w góry, w lodowej szczelinie.
Po trzeciej części obiecywałem sobie, że już nigdy (czytaj tutaj). Później jednak przyszedł czas na piątą Piłę (czytaj tutaj), a teraz na siódemkę (Saw 3D 2010).
Oczywiście fani Piły i bryzgającej na wszystkie strony krwi i latających w powietrzu flaków nie zawiodą się. Ci co obejrzeli siódmą część w kinie w wersji 3D zapewne musieli ścierać sobie krew z twarzy i wyciągać części ciała z włosów. Taaak. Piła to nie łaskotki. O ile jednak twórcy w pierwszej części z 2004 roku szokowali, o teraz na nikim to już nie robi wrażenia. No chyba, że na tych co trafili na ten film przypadkowo. Ich rzeczywiście może zaskoczyć rozwój akcji. Tradycyjnie już nie macie się co przywiązywać do głównych bohaterów. Nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy jak napiszę, że nie przeżyje niemal nikt.
Seriali - horrorów niewiele było mi dane obejrzeć. Ten jednak zdecydowanie polecam miłośników filmów o Zombie. Podobnie jak opisywany przeze mnie kiedyś serial W domu Zombie.
Pierwsza seria The Walking Dead(2010) nie jest długa, ma zaledwie sześć odcinków. Ale dzieje się w nim wiele, postaci są dobrze narysowane więc ogląda się z przyjemnością.
To jeden z tych filmów, które mogą zachęcić opisem, a później odstraszają niemal w każdej scenie. Dlatego szczerze odradzam oglądanie Wybuchu (Super Eruption 2011).
Film opowiada o wybuchu superwulkanu z Yellowstone, który ma zniszczyć świat. I rzeczywiście wszystko na to wskazuje. Do momentu, w którym okazuje się, że ocalała wulkanolożka i strażnik parkowy cofają się w czasie by samym sobie opowiedzieć jak uratować ziemię. Brednia, prawda? Ale czasami z opisu filmu wynika, że to brednia, a później fajnie się ogląda. Ale nie w tym przypadku. Brednia przeczytana pozostaje brednią oglądaną. A efekty specjalne, pewnie jakbym poćwiczył, sam bym stworzył jak nie lepsze, to na pewno porównywalne. Do tego niestety reżyser (Matt Codd - Polowanie na rekina, Monolit, Dynastia smoka, Morlocks, Zaginiona kolonia) i scenarzysta (Rafael Jordan - Zaginiona kolonia, Jadowity wróg, Captain Drake, Yeti: Course of the Snow Demon, Zagłada planety ziemia, Thor: Młot Bogów, Złodzieje gwiazd, Drapieżnik wykuty z lodu) zrobili ze swoich bohaterów idiotów, którzy postępują irracjonalnie w niemal każdej sytuacji (zapewne sprytniejszy byłby pies Frodo).
Trzeba przyznać, że francuski film o Zombie daje radę. Hordę (La Horde 2009) naprawdę daje radę!
W filmie Yannicka Dahan (grał we Frontier(s)) i Benjamina Rochera (wspólnie napisali scenariusz i wyreżyserowali film) nie ma dobrych bohaterów. Każdy jest zły. Nikomu nie powinniśmy kibicować. Nikogo żałować. Nikomu nie życzyć przeżycia....
Rzadko parodie znanych filmów są świetne, często żenujące, zdarzają się też takie, o których nie wiadomo, co napisać.
Ponieważ jestem miłośnikiem Blair Witch Project zaintrygował mnie film "The Blair Witch Project - A Hardcore Parody". Nie trzeba było długo czekać żeby przekonać się, że ta parodia nie jest warta oglądania.Ot erotyczna przeróbka na żenującym poziomie artystycznym. No, ale cóż. Wiadomo, że w takich filmach nie chodzi o poziom artystyczny (nawet w horrorach przeważnie nie chodzi o sztukę, a strach), a o jak najwięcej nagich aktorek.
W Rosji może się zdarzyć wszystko? Nawet pociąg, w którym zabijaniu są ludzie aby wykorzystać ich narządy do przeszczepów?
Tak właśnie Rosję (chociaż film kręcono w Bułgarii) widzi Gideon Raff (Miejsce zbrodni) - reżyser i scenarzysta filmu Train z 2008. Grupę młodych amerykańskich zapaśników (judoków?) wsadza on do pociągu do Odessy, którym mają pojechać na kolejne swoje zawody. Pociąg jak pociąg, pasażerowie jak pasażerowie, ale od samego początku wiemy jednak, że dzieje się w nim coś złego. Tajemniczy mężczyzna bowiem rozcina ludzkie ciało i wyciąga z niego narządy...
Kod Nieśmiertelności to jeden z tych filmów co się je ogląda z zapartym tchem od początku do końca. Piszę o nim chociaż to oczywiście nie horror.
Kto wie co przyniosą nowe odkrycia, medyczne eksperymenty finansowane przez wojsko. Może już wkrótce nie będzie problemu z tworzeniem Robocopów (kto jeszcze pamiętam ten film z lat 80.?). W Kodzie Nieśmiertelności (Source Code 2011) wojskowi wykorzystują umysł żołnierza, który zginął podczas misji w Iraku. Kapitan Colter Stevens (w tej roli Jake Gyllenhaal - Pojutrze, Książe Persji: Piaski czasu, Donnie Darko) nie wie, że zginął. Pewnego dnia budzi się w pędzącym pociągu - naprzeciwko niego siedzi kobieta, o imieniu Christina (w tej roli Michelle Monaghan - Constantine) która najwyraźniej bardzo dobrze go zna. On sam widzi ją pierwszy raz w życiu. Po 8 minutach , kiedy jego pociąg mija skład towarowy dochodzi do gigantycznej eksplozji.
Można Johna Carpentera kochać, można nienawidzić, ale jedno trzeba przyznać - każdy jego film to wydarzenie. Ja gdy słyszę nazwisko tego reżysera to wiem, że muszę na pewno każdy kolejny jego film zobaczyć.
Ciąg dalszy filmów sprzed lat. Tym razem skusiłem się na Czarownicę (Spellbinder USA) z 1988. Trzeba przyznać, że oglądało się ten film bez zbytniego stresu.
Tak jakoś się ostatnio złożyło, że wybieram filmy sprzed lat. Nowości wszyscy oglądają i mają świeżo w pamięci, a staroci jakoś tak czasami nikt nie pamięta. A naprawdę warto je czasami oglądać by zobaczyć jak wiele dzieli nas od tego co kiedyś produkowano. Film opowiada o młodym prawniku, który wracając z knajpy do domu z kompanem widzi mężczyznę bijącego młodą kobietę. Natychmiast interweniuje i ratuje kobietę.
Czasami warto obejrzeć starsze filmy. Pozwala to na zauważenie różnicy między tym co kręciło się kiedyś, a tym co powstaje teraz.
Ostatnio miałem okazję oglądać Widmo (The Wraith) z 1986 roku. Zresztą kiedyś to chyba widziałem, to jeszcze było za czasów kiedy Charlie Sheen był młody i piękny. W tym filmie Sheen (Predator: The Concert, Spotkanie, Straszny film 3, Straszny film 4) jako Jake. To tajemniczy mściciel, który rozprawia się z gangiem rzezimieszków terroryzujących miasto. Nietrudno domyślić się, że to duch zemsty młodego człowieka zamordowanego przez wspomnianych wcześniej bandziorów. Jake szybko zaprzyjaźnia się z Keri (Sherilyn Fenn - Szkoła Zombie, Piekielny motel, Ludzie cienia) - jego dziewczynę z dawnego życia.
Okazją do zemsty na swoich prześladowcach Jake ma przy okazji wyścigów samochodowych. Jego rywale szybko giną, a on swoim czarnym superwozem znika błyskawicznie.
Wszystko to brzmi naiwnie ale trzeba przyznać, że mimo upływającego czasu film ogląda się bez zbytniego problemu. Reżyserowi i scenarzyście (Mike Marvionowi - Wishman, The Dragon Gate, Koszmarne polowanie) udało się stworzyć całkiem niezły - jak na tamte czasy - klimat.
W filmie możemy zobaczyć także: Nicka Cassavetes (Wschód Czarnego Księżyca, Klasa 1999 II, Żona astronauty) Randy Quaida (Serce robota, Rodzice, Marsjanie do domu, Frankenstein, Dzień niepodległości, Kręglogłowi, P.U.N.K.S, Dzień końca świata, Tornado zagłady) Davida Sherrill (Marsjanie atakują, Spotkanie) Clinta Howarda (Kokon, B.O.R.N., Cicha noc, śmierci noc 4 i 5, Człowiek - rakieta, Kleszcze, Carnosaur, Karzeł 2, Apollo 13, Wojownik gwiazdy północy, Humanoids from the Deep, Inwazja grzechotników, Dentysta 2, Dom śmierci, Halloween, BloodRayne: The Third Reich)
Drzwi do piekła Krzysztofa Kochańskiego jest bardzo nierówny. Niektóre opowiadania są dobre inne słabiutkie.
Czytając niektóre opowiadania zastanawiałem się czemu Pat nie wydała swoich (czytaj tutaj) bo wydają się o wiele lepsze. Kochański pisze głównie powieści fantasy, ale w 2009 Runa wydała zbiór 14 opowiadań grozy. Dobre są akurat by poczytać je w drodze do pracy. Nie chciałbym wyróżniać żadnego z nich bo mimo wszystko warto się zapoznać ze wszystkimi. Jestem zwolennikiem promowania dokonań polskich autorów!
Coraz bardziej ostrożny robię się z deklarowaniem, że spodoba mi się każdy film z Nicolasem Cage. Piekielna zemsta (Drive Angry 3D) pokazuje niebezpieczny kierunek, który obrał dobry skądinąd aktor.
Piekielna zemsta przypomina Ghost Ridera, znowu szybkie samochody, piękne kobiety i samotny mściciel - w tej roli oczywiście Nicolas Cage (Polowanie na czarownice, Zapowiedź, Next, Pocałunek wampira, Kult). Tym razem gra Miltona - wracającego z piekła by zemścić się na satanistach, którzy zabili jego córkę i porwali jej dziecko. Miltona ściga Księgowy (William Fichtner - Dziwne dni, Kontakt, Armageddon, Ultraviolet, Mroczny rycerz), jak szybko można się domyślić - piekielny strażnik. Choć Milton ma broń i na żywych i martwych to jednak nie może działać sam - towarzyszy mu śliczna Piper (Amber Heard - SideFX, Zombieland, Ojczym, I zapadła ciemność, Oddział) - kelnerka, która zwalnia się z pracy i po powrocie do domu przyłapuje narzeczonego z kochanką. Piper doskonale nadaje się do tego zadania - potrafi bić się na pięści, a kiedy trzeba zabija policjanta, który chce zastrzelić Miltona. Ten ostatni zresztą ma wobec niej konkretne plany.
Ich przeciwnikami jest banda satanistów, którym przewodzi Jonah King (Billy Burke - Komodo, saga Zmierzch, Dziewczyna w czerwonej pelerynie). To on właśnie chce zabić dziecko córki Miltona. Wydaje mu się przy tym, że nic co ziemskie nie jest w stanie go zabić. Wydaje mu się ...
Jak widzicie zestaw aktorów całkiem zacny - do tego dochodzą jeszcze: Dawid Morse - Pożeracze czasu, 12 małp, Kontakt, Zielona mila, Ocaleni, Niepokój, Todd Farmer - Jason X, Posłańcy 2, Krwawe walentynki, Slash Christa Campbell - Władca komarów, 2001 Maniacs, Kult, Zabójcze wody, Dzień żywych trupów, Bind, The Deciet, Unraveled, Hyenas Tom Atkins - Mgła, Ucieczka z Nowego Jorku, Koszmarne opowieści, Halloween 3, Noc pełzaczy, Maniakalny glina, Oczy szatana, Maska diabła, Krwawe walentynki,
Tę zaczną ekipę wziął pod swoje skrzydła Patrick Lussier (Armia Boga: Proroctwo, Dracula 2000, Dracula II i III, Głosy 2, Krwawe Walentynki), który oprócz reżyserii napisał też scenariusz wspólnie z Toddem Farmerem. Czyli jak widać zgrana paczka i często ze sobą współpracująca.
Czemu więc narzekam? Może innego dnia ten film by mi się podobał, kto wie... Tymczasem naiwność głupota i bezsensowność wylewała się z telewizora litrami... A scena, która najbardziej utkwiła mi w pamięci to moment gdy Milton uprawia seks w hotelowym pokoju z kelnerką jednocześnie paląc cygaro, pijąc whisky i rozwalając z broni bandę napastników uzbrojonych m.in. w topory, kosy i inne rodzaje białej broni.