środa, 13 października 2021

Straż dzienna nie przekonuje

Słyszałem wiele dobrego o rosyjskim horrorze "Straż dzienna" (Dnevnoy dozor Rosja 2006), niestety jakoś mnie nie przekonał. Może nie miałem akurat nastroju, może oglądałem nieuważnie. Sam nie wiem... Chociaż złego słowa nie mogę o nim powiedzieć! Chociaż łatwiej byłoby, jakbym najpierw obejrzał pierwszą część - "Straż nocną".

Film reżysera Timura Bekmambetova (Straż nocna, Abraham Lincoln: Łowca wampirów, Red Star), który scenariusz napisał z Aleksandrem Talalem, zaczyna się tam, gdzie się kończy "Straż nocna" i opowiada o toczącej się w Moskwie w różnych wymiarach czasowych wojnie sił Światła i Ciemności.

Wampiry, wiedźmy magowie mieszkają między zwykłymi ludźmi. Zwykle nie wchodzą ich przedstawiciele sobie w drogę. Tym razem jednak dochodzi do gwałtownego starcia, które może się zakończyć apokalipsą. Zagładzie stara się przeciwstawić Anton (Konstantin Chabienski - World War Z, Straż nocna, Spacer w Kosmosie), którego syn Jegor (Dmitriy Martynov - Straż nocna) jest Wielkim w służbie Ciemności. Jeśli spotka się z Wielkim, walczącym po stronie Jasności nastąpi szybki koniec ludzkości. Kluczową rolę może odegrać tymczasem magiczna kreda. Trochę to dziwacznie brzmi, sam wiem, ale tak to pokrótce można ten film streścić. 

Film powstał na podstawie książki Siergieja Łukjanienki "Nocny patrol". Trzeba przyznać, że twórcom udało się stworzyć niezły klimat, całkiem niezłe są efekty specjalne, aktorzy grają całkiem, całkiem, ale czegoś mi zabrakło. Po prostu ten film mnie nie wciągnął. Ale Was być może bardziej zainteresuje. Na pewno warto się zapoznać z tą produkcją. Sam zresztą mam ostatnio chęć na bliższe zapoznanie się z rosyjskimi filmami, które coraz więcej osób chwali.




Brak komentarzy:

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga