Gdybym tylko miał na tyle siły żeby wyłączyć telewizor, naprawdę oszczędziłbym sporo czasu, który warto byłoby przeznaczyć na obejrzenie czegoś innego lub poczytanie. Niestety mam taką wstydliwą przypadłość, że filmy oglądam do końca, podobnie jest z czytaniem książek.
I tak film Nocne łowy powinienem wyłączyć już po kilkunastu minutach, widząc nieporadność Michaela Caissie (Nieznany gatunek, M jak morderca), który nie poradził sobie ani ze scenariuszem, ani z reżyserią. Niestety nie poradziło sobie z grą na serio większość zatrudnionych przez niego (aktorów). Film opowiada o pewnej rodzinie, która przeprowadza się do nowego domu. Jedna z młodych dziewczyn od od początku zachowuje się prowokacyjnie. Nic więc dziwnego, że przypadkowo poznany na stacji benzynowej młody mężczyzna pojawia się wieczorem w nowym domu rodziny. Domu, w którym wcześniej mieszkał seryjny zabójca, a w okolicach którego pałętają się krwiożercze włochate stwory...Zdecydowanie odradzam oglądanie tego filmu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz