Koszmarny jest ten serial, od początku do samego końca wszystko co się dzieje jest złe, nie ma we "Wzgórzu psów" (Polska 2025) pozytywnych bohaterów. Wszyscy są źli i źle muszą skończyć. Męczący fizycznie serial, ale bardzo wciągający. I ja szczerze mówiąc nie zauważyłem problemów z dźwiękiem, a jestem na tym punkcie wyczulony!
Kiedy wreszcie usiadłem do oglądania "Wzgórza psów", wyprodukowanego przez Netflix, na podstawie powieści Jakuba Żulczyka, nie spodziewałem się, że serial tak bardzo mnie pochłonie. I jednocześnie zmęczy. Nie zrozumcie mnie źle: to zmęczenie wynikało z fizycznego niemal odczuwania ciężaru, jaki ta historia ze sobą niesie. Serial wcisnął mnie w fotel, przyspieszył tętno i nie pozwolił oderwać oczu od ekranu. To nie jest lekka rozrywka na wieczór – to podróż w głąb mroku, która wymaga od widza pełnego zaangażowania, ale w zamian daje coś wyjątkowego.
Już od pierwszych minut "Wzgórze psów" buduje atmosferę, jakiej próżno szukać w innych polskich produkcjach. Zybork, fikcyjne miasteczko na Dolnym Śląsku, staje się czymś więcej niż tłem – to żywy organizm, pulsujący tajemnicami i skrywanymi grzechami. Mateusz Kościukiewicz jako Mikołaj Głowacki, pisarz wracający w rodzinne strony, jest jak przewodnik po tym labiryncie przeszłości. Jego kreacja – pełna napięcia i tłumionych emocji – idealnie współgra z Jaśminą Polak w roli Justyny, dziennikarki, która nie cofnie się przed niczym, by odkryć prawdę. Aktorstwo to jeden z najmocniejszych punktów serialu – od Roberta Więckiewicza w roli ojca Mikołaja po drugoplanowe postaci, które dodają Zyborkowi autentyczności.
Scenariusz, napisany przez Żulczyka we współpracy z Piotrem Domalewskim, to majstersztyk. Historia płynnie przeplata wątki kryminalne z dramatem rodzinnym, a każda scena zdaje się być nasączona niepokojem. Reżyseria Jacka Borcucha i Domalewskiego tylko potęguje to wrażenie – kamera zdaje się być niemal intruzem, zaglądającym w najbardziej intymne zakamarki życia bohaterów. Estetyka serialu, choć surowa, ma w sobie coś hipnotyzującego – szarość krajobrazów kontrastuje z intensywnością emocji, a każdy kadr wydaje się przemyślany w najdrobniejszym szczególe.
Nie ma tu łatwych odpowiedzi ani tanich chwytów – widz zostaje zmuszony do konfrontacji z trudnymi pytaniami o winę, karę i przeszłość, która nigdy nie odpuszcza. Dla fanów mrocznych historii i gęstej atmosfery Wzgórze psów to pozycja obowiązkowa. Ostrzegam jednak: przygotujcie się na maraton, po którym będziecie potrzebowali chwili, by złapać oddech. Warto! Teraz czas będzie sięgnąć po książkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz