Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Olson. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Olson. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 13 maja 2025

Commando: testosteron, VHS i złote czasy kina akcji

Nie będę udawał obiektywizmu. "Commando” (USA 1985) to jeden z tych filmów, które ukształtowały mój gust, zanim w ogóle wiedziałem, co to jest kino gatunkowe. Pamiętam go z kaset VHS – wypożyczanych, przegrywanych, kupowanych. To był rytuał. I Arnold był jego kapłanem!

"Commando” to kino akcji w najczystszej postaci – nieskażone ironią, pozbawione autotematycznego mrugania okiem, które tak często psuje współczesne "powroty do lat 80.”. Reżyser Mark L. Lester nie bawi się w subtelności. Zamiast tego serwuje 90 minut czystego testosteronu: pościgi, wybuchy, strzelaniny i Arnolda w szczytowej formie.

sobota, 3 marca 2018

Dobrze wrócić do Amityville

Pamiętam serię Amityville oglądałem wiele lat temu. Naprawdę wiele i bardzo mi się podobała. Ale później jakoś nie było okazji (pomijając nową produkcję z 2005) powtórzyć. Aż wreszcie skusiłem się na ponowne obejrzenie Amityville: opętanie (Amityville: Possession USA, Włochy, Meksyk 1982).

Naprawdę oglądało się bardzo fajnie. Świetne pomysły, mroczny klimat, ciary przechodzące po plecach i innych częściach ciała... Dla tych, co nie wiedzą - seria opowiada o ponurym, nawiedzonym  domu Amityville.

Szukaj na tym blogu

Archiwum bloga