Nie wiem, czy w domu bym doglądał ten film do końca, ale w kinie, wraz z innymi widzami, pasjonatami horrorów, oglądało się fantastycznie. Brakowało jedynie browara, żeby ugasić emocje płynące z ekranu. Właściwie od samego początku wiemy, że ten film musi się źle skończyć.
Amerykańskie małżeństwo przeżywające problemy wyjeżdża na Bałkany, aby ratować swój związek. Świetnie się bawią, a po weselu, w którym przypadkowo wzięli udział, poznają miejscowego, który każe mówić do siebie "Święty Piotr" (Bruno Veljanovski). Już od początku wzbudza nasz niepokój, chociażby zasnutym bielmem okiem. Niby rubaszny, wesoły, chętny do pomocy, ale jednak widzimy, że to musi być paskudny typek, który prędzej czy później wyciągnie piłę, albo coś innego... Cass (Emily Sweet) nie chce zgodzić się na propozycje wspólnej podróży z lokalsem, ale jednak jej mąż Gav (Bradford Thomas), rejestrujący swoje wakacje starą kamerą, jest pod wrażeniem "Świętego Piotra". Ostatecznie małżonkowie wyjeżdżają wspólnie z nowym znajomym do jego rodzinnego miasteczka. A tam... No tak, tam dowiemy się, dlaczego film reklamowany jest, jako "bałkańska masakra piłą mechaniczną"...Jest bardzo dużo krwi, nieco mniej wypływających wnętrzności, generalnie film jest obrzydliwy, ale to, co najbardziej podobało mi się w filmie debiutującego reżysera Austina Jenningsa, jest strach głównej bohaterki, który zaczyna się udzielać i nam. Kobieta niby spokojna, zaczyna reagować coraz bardziej panicznie. I ten lęk aż wypływa z ekranu na widownię. Tak, takie filmy robią duże wrażenie! Zwłaszcza, że nakręcony jest jak stare produkcje z lat 60. czy 70. Złe oko, podobnie, jak Spadające gwiazdy, zostało nagrodzone przez widownię gromkimi brawami!
Moja ocena: 7/10
Posty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz